wtorek, 12 czerwca 2018

EYELINER PETARDA, CZYLI MY SECRET HIGH SHINE WATERPROOF

Eyeliner to taki produkt, który często zmieniam, testuję nowe produkty, ale mam też takie perełki w tej kategorii, do których regularnie wracam. Dzisiaj przedstawię Wam perełkę, która zasługuję na uwagę i notkę na tej stronie.
Mowa o eyelinerze My Secret High Shine Waterproof.
Ciężko jest znaleźć dobry eyeliner, który nie będzie odbijał się na powiece, będzie szybko zastygał a co najważniejsze nie będzie ścierał się w ciągu dnia, szczególnie latem, gdy jest gorąco. Fajnie jeszcze jakby ten eyeliner nie kosztował ,,miliony monet". No ale jednak udało się taki eyeliner znaleźć.


Eyeliner ten wytrzymuje na powiece w praktycznie nienaruszonym stanie przez cały dzień. Kreska po paru godzinach wygląda prawie jak nowa. To właśnie trwałość cenię w takich produktach najbardziej. Bardzo nie lubię, gdy jaskółka się rozmazuje i wygląda źle. Na szczęście tu nic takiego nie występuje.
Czerń jest bardzo intensywna, efekt satynowego błysku. Oko jest bardziej wyraźne.


Produkt posiadający fajny, gąbczasty pędzelek. Idealny do malowania cienkiej jak i grubszej kreski. Bardzo szybko zastyga na powiece, co jest z jednej strony jego atutem, ale może być i minusem, gdy np. ręka nam się osunie i wyjedziemy z kreską za mocno. Ciężko o małą poprawkę.
Kobietki z długimi rzęsami muszą uważać podczas malowania, bo gdy maźniemy rzęsy i eyeliner na nich zaschnie to ciężko później te rzęsy rozczesać podczas tuszowania.
Nie podrażnia moich wrażliwych oczu. Dobrze zmywa się płynem micelarnym, wystarczy tylko dłużej przytrzymać namoczony wacik przy oku i wszystko schodzi ładnie i bez problemu.
Cena jak najbardziej przemawia do wypróbowania, jego koszt to około 12 zł. Dostępny w drogerii Natura.
Jest to jeden z lepszych eyelinerów, jakie posiadam, określam go mianem perełki w moich kosmetykach. Polecam wypróbować, może Wam również przypasuje.
A może znacie ten eyeliner? Chętnie poznam Wasze zdanie na jego temat.
Czytaj dalej »

niedziela, 10 czerwca 2018

MISIE NA ZDROWE WŁOSY, NOBLE HEALTH

Jakiś czas temu zakończyłam kurację misiami na zdrowe włosy z Noble Health, które są świetną alternatywą dla tabletek. Mam problem z codziennym łykaniem suplementów, po takiego żelka sięga się znacznie łatwiej niż po tabletkę.
Szczerze mówiąc chyba nigdy nie brałam żadnego suplementu z taką regularnością. Żelki to taka mała przekąska, o której raczej nie da się zapomnieć tym bardziej, jak leży gdzieś na wyciągnięcie ręki.
Smak żelek to taka gorzka pomarańcza, ale to dobrze bo inaczej mogłoby być ciężko odkleić się od pudełka. Całego pudełeczka zjeść nie wolno, dziennie możemy zjeść dwa misiaki.
Opakowanie zawiera 60 żelek, czyli wystarczy na miesiąc kuracji.
Jeden miś zawiera 13 składników odżywczych. Każdy składnik odżywczy pokrywa w rekomendowanej dawce do spożycia 100 % lub więcej swojego dziennego zapotrzebowania. Dba o trzy cechy pięknych włosów: zdrowie, kolor i blask.
Biotyna, cynk, selen pomagają zachować zdrowe włosy. Miedź pomaga w utrzymaniu prawidłowej pigmentacji włosów, korzystnie wpływa na blask i kolor włosów. Niacyna, witamina A pomagają na zdrową skórę.
Suplementy najlepiej brać przez dwa, a nawet trzy miesiące dla najlepszych efektów. Kurację miśkami zakończyłam po miesiącu. Nie spodziewałam się jakiś super efektów, dlatego że kuracja trwała tylko miesiąc. Tutaj wystąpiło spore zaskoczenie. Redukcja wypadania włosów to pierwszy efekt, który zauważyłam i chyba najbardziej mnie ucieszył. Zdecydowanie bardziej poprawiła się kondycja włosów, wyglądają lepiej niż przed rozpoczęciem kuracji. Ciekawa jestem jakie efekty byłyby po 3 miesięcznej kuracji, skoro już po miesiącu jestem zadowolona.
Żelki dostępne są w Rossmannie jak i na stronie internetowej Noble Health. Cena miśków to około 30zł. Myślę, że nie jest to wygórowana cena i warto sobie je wypróbować, szczególnie gdy nie lubi się tabletek bądź ma się problem z regularnością ich brania.
Miałyście styczność z tymi misiami ?  


Czytaj dalej »

wtorek, 17 kwietnia 2018

PODKŁAD MINERALNY. JAK NAKŁADAĆ PODKŁAD MINERALNY W FORMIE SYPKIEJ? RECENZJA PODKŁADU LILY LOLO

Podkład mineralny to podkład delikatniejszy od podkładów dostępnych w drogeriach. Ma znacznie lepszy skład i jest zdecydowanie lepszy dla skóry. Może być śmiało stosowany przez osoby z cerą wrażliwą i skłonną do alergii.W składzie produktu znajdziemy min. tlenek cynku, tlenek żelaza, dwutlenek żelaza. Podstawą w podkładach mineralnych zawsze jest mika, wypełniacz dzięki któremu kosmetyk dobrze się rozprowadza.
Podkład mineralny nie zatyka porów, skóra oddycha przy nim znacznie lepiej, co jest ogromną zaletą. Nie robi na twarzy efektu maski, zdecydowanie odpowiedniejszy do stosowania w okresie letnim.

Dziś pod lupę weźmiemy podkład mineralny Lily Lolo.

Co obiecuje producent ?
Delikatna, jedwabista konsystencja, prosty skład i filtr SPF15 – to tylko niektóre z zalet podkładów mineralnych Lily Lolo. Zapomnij o efekcie maski i postaw na naturalny makijaż. Poziom krycia podkładów zależy od ilości nałożonych warstw, a do wyboru masz aż 18 odcieni. Ich głównym składnikiem jest mika, która ma właściwości rozpraszające światło. Podkłady mineralne Lily Lolo to piękna, promienna cera bez wysiłku.

Skład :
MicaZinc OxideTitanium DioxideIron Oxides Ultramarine Blue 

Mica - Mika 
Zinc Oxide - Tlenek cynku 
Titanium Dioxide - Dwutlenek tytanu
Iron Oxides - Tlenki żelaza 
Ultramarine Blue- Ultramaryna


Zacznę od opakowania produktu, które jest bardzo solidnie wykonane i wizualnie dobrze się prezentuje. Opakowanie posiada w środku sitko, które jest tutaj ogromnym pozytywem z racji tego, że nie musimy się martwić, że zbyt wiele produktu nam się wysypie. W słoiczku znajduje się 10g produktu.
Do nakładania tego podkładu używam pędzla kabuki, również z Lily Lolo, który jest wręcz idealny. Niby zbity, ale zarazem bardzo przyjemny podczas aplikacji. Nie gubi włosia i nic złego się z nim  nie dzieje. Bardzo dobrze rozprowadza podkład na skórze. Pędzel ten nada się do rozprowadzania nie tylko podkładu, ale również jakiegoś innego pudru sypkiego.



Jeśli chodzi o podkłady mineralne, miałam do nich dość specyficzne podejście. Bałam się, że nie będą dawały mi takiego krycia, jakiego od podkładu oczekuję. Jednak ten zaskoczył mnie bardzo pozytywnie-przy drugiej warstwie zakryte jest wszystko tak jak należy. Twarz jest naprawdę dobrze zmatowiona. Zadowalający efekt otrzymuję już przy trzeciej warstwie. Podkład mineralny można stopniować, także każdy uzyska taki efekt, na jakim mu zależy.
Podkład długo utrzymuje się na twarzy, nie schodzi i nie waży się.
Posiada faktor SPF 15, przez co uważam, że tym bardziej jest to podkład idealny na wakacje.
Występuje bodajże w 18 wersjach kolorystycznych. Myślę, że żadna z nas nie powinna mieć problemu z doborem koloru odpowiedniego dla siebie:-) Na stronie costasy.pl macie małą ściągę, która pomaga w doborze idealnego odcienia. Ja posiadam kolor Popcorn.
Podkład przypudrowany utrzymuje się większą część dnia, aczkolwiek trzeba go poprawiać troszkę tym pudrem by wszystko wyglądało przez cały dzień tak jak należy.
Przy podkładzie mineralnym trzeba mieć zadbaną twarz, bez suchych skórek, gdyż podkład mineralny potrafi sprawić, że stają się one bardziej widoczne.

Jak nakładać podkład mineralny w formie sypkiej ? 
Bardzo łatwo nakłada się tego typu podkład. Wystarczy, że wysypiemy na pokrywę słoiczka troszkę produktu, następnie ostukamy pędzel o brzeg pokrywki, aby pozbyć się nadmiaru produktu. Nakładamy kolistymi ruchami, dociskając pędzel do skóry. Czynność taką należy powtarzać do momentu aż będziemy zadowolone z efektu.

Myślę, że podkład mineralny jest podkładem godnym polecenia. Polecam Wam wypróbować ten podkład z Lily Lolo. Jestem z niego zadowolona, będę go używać szczególnie teraz w sezonie letnim, gdzie nie ma sensu zapychać twarzy ciężkimi podkładami.
Używałyście tego podkładu? A może znacie inne podkłady mineralne godne wypróbowania?


Czytaj dalej »

niedziela, 15 kwietnia 2018

MY SECRET VOLUME PLUS MASCARA

Ostatnio testuję sporą ilość tuszy do rzęs. Szukam czegoś nowego, czegoś, co będzie stanowiło zastępstwo dla mojej ulubionej maskary Maybelline. Niby liczba tuszy w drogerii jest ogromna, ale i tak czasami ciężko trafić na coś, co sprosta zadaniu. Oczekuję od tuszu przede wszystkim pogrubienia, z racji że moje rzęsy są dość długie. Bardzo nie lubię jak maskara odbija mi się, tworząc efekt pandy. Dla mnie taki tusz jest od razu do wyrzucenia.
Jako, że ostatnio firma My Secret nie zawodziła mnie swoimi produktami, postanowiłam skusić się na tusz tej marki.


Tusz ma grubszą szczoteczkę, która jest wygodna w nakładaniu maskary. Nabiera odpowiednią ilość produktu. Maskara od samego początku ma konsystencję taką jak mieć powinna, nie trzeba czekać na odparowanie z niej nadmiaru wody.
Tusz bardzo ładnie rozczesuje rzęsy, nie są one posklejane a pajączki nie mają racji bytu. Jeśli chodzi o efekt, to jest on bardzo naturalny. Maskara jest czarna a nie grafitowa jak to też w tuszach do rzęs bywa. Może przy nakładaniu czwartej czy piątej warstwy, wyszedłby efekt zadowalający. Nie mam jednak czasu by codziennie rano stać w lustrze przez jakieś 20 min i tuszować same rzęsy by uzyskać efekt, na jakim mi zależy. Efekt, jaki daje mi ta maskara, nie jest dla mnie zadowalający.
Nie podrażnia wrażliwych oczu.
Dobrze się zmywa, jest tak lekki, że zmyje się chyba nawet samą wodą.
Nie jestem w stanie powiedzieć czy szybko wysycha i na ile wystarcza, po paru użyciach rzuciłam go w kąt i już po niego nie sięgam.

Maskarę poleciłabym osobom, którym zależy tylko na bardzo delikatnym podkreśleniu rzęs, fanki mocniejszego makijażu nie będą zadowolone. Osobiście nie kupię go więcej.
Miałyście tą maskarę?
 Jesteście zwolenniczkami mocniej podkreślonych rzęs czy delikatne wytuszowanie Wam wystarczy?
Czytaj dalej »

wtorek, 3 kwietnia 2018

MINERALNE PERŁY PUDROWE, KOBO PRFESSIONAL

Szara i zmęczona skóra to moje utrapienie.  Mimo przykładania się do pielęgnacji skóry twarzy, nie jestem zadowolona z tego jak wygląda po ponurym okresie jakim jest jesień i zima. Moja cera potrzebuje produktów, które delikatnie rozświetlą moją skórę, żeby wyglądała na bardziej wypoczętą.
Nieraz miałam ochotę na wypróbowanie znanych Meteorytów, jednak nie przekonuje mnie do nich cena. Szukałam więc produktu, który będzie w miarę podobny. Gdzieś przeczytałam opinię, że bardzo fajnie sprawdzają się w tym przypadku kuleczki rozświetlające z Kobo. Ktoś nawet stwierdził, że kuleczki z Kobo są lepsze niż słynne Meteoryty. Nie wiem, nie jestem w stanie tego ocenić. Postanowiłam więc wypróbować te mineralne perełki z Kobo.



Mineralne perełki znajdują się w klasycznym opakowaniu, w środku znajdziemy puszek. Jeśli nie mamy pędzla do pudru to aplikacja tym puszkiem jest również bardzo wygodna. W opakowaniu znajdziemy parę kuleczek w pastelowych kolorach. Kulki są miękkie, dzięki czemu łatwo nabiera się je na puszek czy pędzel.
Już po pierwszym użyciu byłam bardzo pozytywnie zaskoczona, Otrzymałam efekt ładnie rozświetlonej cery, nie mylmy tego z dyskotekowym i tandetnym błyskiem. Jest to bardzo subtelny efekt zdrowej cery. Niby zwykły puder a twarz wygląda zupełnie inaczej. Ładnie ujednolica cerę.
Dobrze współpracuje z podkładami, jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby na którymś wyglądał źle.
Puder nakładam na całą twarz. Czytałam, że osoby nakładają go na zasadzie rozświetlacza. Dla mnie  jest za słaby.
Puder utrzymuje się na twarzy dobre parę godzin bez poprawek.
Kuleczki mają ładny zapach, który umila aplikację. Osobiście bardzo lubię jak kosmetyk pięknie pachnie, mimo tego, że ten zapach nie utrzymuje się jakoś długo.Jest on taki cukierkowy. Myślę, że nikt nie będzie na niego narzekał.


Śmiało można powiedzieć, że jest to produkt wydajny.
Kuleczki mają bardzo dobrą cenę, chyba około 25 zł. Na promocji możemy dorwać je jeszcze taniej. Datego myślę, że warto je sobie wypróbować. Są dostępne w drogerii Natura.

Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie ten puder, jak mi się skończy to pewnie jeszcze do niego wrócę bo za taką cenę uważam, że warto. Jeśli ktoś szuka jakieś tańszej alternatywy dla Meteorytów, polecam wypróbować te kuleczki. Bardzo dobra jakość, efekt na twarzy bardzo satysfakcjonujący.
Miałyście te perełki? Jak się u Was sprawdziły?

Czytaj dalej »

sobota, 31 marca 2018

WYPALENIE W BLOGOWANIU, POWRÓT

Minął kolejny miesiąc,a moja obecność na blogu wciąż nikła. Z przerażeniem wchodzę na swoją stronę i widzę ostatni wpis z datą grudniową. Na stronie od jakiegoś czasu nie dzieje się nic. Z każdym mijającym tygodniem coraz ciężej jest wrócić i zacząć pisać cokolwiek. W głowie wieje pustką i człowiek usilnie próbuje sobie przypomnieć jak to było, gdy wpisy pojawiały się parę razy w miesiącu. Ciężko jest wrócić, ale nie można się poddać i nie próbować.
Przerażający jest fakt, że po otrzymaniu nagrody za najlepszy Blog Urodowy podczas Radomskiego Plebiscytu Blogowego spoczęłam na laurach. Przecież powinnam mięć teraz większą motywację do działania, przecież udowodniłam sobie, że to co robię ma jakiś sens więc co jest?
Nie wiem może poczułam chwilowe wypalenie, może wiele innych spraw zaprzątało moją głowę a może to zwykłe lenistwo. W okresie jesiennym, zimowym nie mam takiej motywacji do działania jak wiosną czy latem. W tym okresie czuję, że nie funkcjonuję jak należy.
No tak kobieto, wymyślaj dalej i głupio się tłumacz...
Nie wykorzystałam szansy, jaką dała mi nagroda. Gdzie licznik odsłon skoczył sporo do góry, ja za bardzo się rozleniwiłam zamiast to wykorzystać.


Co spowodowało, że dalej chcę blogować?
Postanowiłam dodać pierwszy post po tak długiej przerwie, dotyczący wypalenia i powrotu do blogowania, w celu nie usprawiedliwienia się, ale skoro mi udało się zmotywować do powrotu może ten wpis zmotywuje kogoś jeszcze, kogoś kto ma taki sam problem.
Powrót do blogowania po takiej przerwie nie jest wcale prosty, Nie raz siadałam przed komputerem, żeby coś napisać. Wyłączałam komputer szybciej niż włączałam. Nie raz nasuwało się pytanie: od czego zacząć, pisać jakby nigdy nic czy przepraszać, że olałam bloga. Pojawiało się pytanie czy ktoś tu jeszcze wejdzie skoro taki ze mnie bloger. Nie oszukujmy się, prowadzenie strony w internecie wymaga zaangażowania, częstych wpisów a ja właśnie pluję sobie w twarz, że nie wykorzystałam swojej szansy na rozwijanie go coraz bardziej, by strona była na coraz to wyższym poziomie,
Brakuję mi blogowania, dodawania postów, robienia zdjęć czy przeglądania innych blogów. Blogowanie swojego czasu sprawiało mi przyjemność i chciałabym, żeby teraz też tak było i żeby już wszystko wróciło do normy a wpisy pojawiały się regularnie. No dobra w miarę regularnie.
Dziś stanęłam przed ważnym pytaniem, dlaczego nie robię tego co swojego czasu sprawiało mi frajdę? Dlaczego nie rozwijam swojej pasji? Dlaczego stoję w miejscu zamiast przeć do przodu? Ktoś przecież kiedyś docenił mnie i moją pracę, przecież komuś to się podobało. No i przede wszystkim czułam się z tym dobrze.
Jeśli podczas blogowania czułaś się spełniona, czułaś, że to jest dla ciebie ważne, że lubisz to robić to najwyższy czas zacisnąć pięści i do tego wrócić. Nieważne, że twoja strona nie żyje już rok czy więcej. Razem damy radę. Zawsze jest strach, że nikt tego nie będzie czytał albo że ilość odwiedzających już nie będzie taka jak była. Prawda jest taka, że nigdy się nie dowiesz, aż nie spróbujesz. Wracam pozytywnie nastawiona, Tobie też tego życzę, jeśli  masz podobny problem.
Nie mam zamiaru przesadzać, by zbyt szybko się nie wypalić w działaniach. Nie obiecam więc, że wpisy będą pojawiać się codziennie. Założyłam sobie, że będę pisać dwa, trzy posty w tygodniu. Blogowanie ma mi sprawiać przyjemność, a nie być moim obowiązkiem.
Zaczęłam robić listę wpisów, jakie chciałabym, żeby się pojawiły na stronie. Jeśli masz jakieś sugestie to bardzo będzie mi miło jak się nimi ze mną podzielisz. Myślę, że zrobienie takiej listy bardzo ułatwi mi sprawę.

Z bardzo pozytywnym nastawieniem wracam do blogowania!
 Bardzo cieszę się, że tu jesteś, to wiele dla mnie znaczy! :* 
Zapraszam do zaglądania na bloga, gdzie ruszam z nowymi wpisami ! :)




Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia